Tytuł: Christine
Stron : 588
Forma : e-book
Zabijający samochód brzmi bardzo banalnie, no chyba że w słowa ujmie to King. Christine, plymouth rocznik 1958 w kolorze " jesiennej czerwieni" ( no cóż lubię samochody :)) jest głównym prowodyrem wszystkich nieszczęść. Akcja toczy się w czasach o których ja nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, bo w roku 1978. Arni Cunningham zaledwie siedemnastoletni chłopak przejeżdżając przez przedmieścia miasta wraz z swoim przyjacielem spostrzega niemal wrak samochodu, sypiące się próchno z którego jedynie można przepchać na złomowisko w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia bo inaczej wręcz tego nazwać nie można. Po krótkim czasie były właściciel samochodu Ronald LeBay umiera, co jak później się okazuje ma kluczowe znaczenie. Arni przejmuje przyzwyczajenie po Lebayu nazywając samochód imieniem Christine, wyrażając się o niej nie jak o pojeździe tylko jak o osobie. Cunningham od momentu zakupu zaczyna wydawać swoje oszczędności na odremontowanie auta, przez co kontakty ze swoim przyjacielem Dennisem z czasem ograniczając się praktycznie do zera. Po krótkim czasie samochód faktycznie nadaję się do jazdy, jednak chora fascynacja gablotą nie mija tylko pogłębia się jeszcze bardziej. W każdej szkole musi się znaleźć ktoś kogo będzie można gnębić, tą osobą był Arni i mimo tego udało mi się zakochać z wzajemnością w Leigh, ale niestety samochód staje na pierwszym miejscu przez co ich związek się rozpada. Christine przejmuje wrogie uczucia Arniego do pewnych osób, przez co zaczyna dochodzić do tajemniczych morderstw z udziałem samochodu, jednak Cunningham za każdym razem na niepodważalne alibi a auto nie posiada żadnych uszkodzeń. Tak więc kto zabija i co wspólnego z tym wszystkim na LeBay? Będę tajemnicza i na to pytanie nie udzielę odpowiedzi tylko odeśle do czytania :)
Czyta się z narastającym napięciem, a w szczególności pod koniec mimo tego że zakończenie nieco można przewidzieć.King ma genialny styl pisania, mega bezpośredni, bez owijania w bawełnę, dzięki niemu mogłam niemal odczuć ból jaki przeżywa mężczyzna po uderzeniu w krocze ;p Nie obyło się od ciętych ripost których pewnie nie jedna osoba wykorzystała prywatnie popisując się własną błyskotliwością ;p Pisana w formie opowiadania całej historii przez Dennisa, przez co w tekście jest cała masa wstawek poprzedzających nieszczęsne wydarzenia, co powoduję dalszą ciekawość tego co będzie dalej, a co ja oceniam na duży plus. Jeszcze nie trafiłam na niewypał Kinga, " Christine" trafia oczywiście na zapełniającą się już półkę godnych polecenia.
Jeszcze tylko muszę film obejrzeć! :) A i oczywiście ekranizacja "Carrie" która wejdzie do kin już na dniach też stoi w kolejce :)
Moja ocena : 9/10
Fajna recenzja, w takim razie jestem chętna na tę książkę :D
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę miłego czytania :)
UsuńZgadzam się z Tobą, że styl Kinga jest genialny, trafia wprost do mojej wyobraźni. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale mam ją w planach:)
OdpowiedzUsuńChristine czytałem gdzieś na początku swojej fascynacji Kingiem, Podczas lektury recenzji aż mnie coś tknęło, by sobie książkę przypomnieć. Zaskakująco niewiele z niej pamiętam. Film, z tego co pamiętam, nie był zbyt udany.
OdpowiedzUsuń